niedziela, 22 listopada 2009

Nasze Polskie Bezkrólewie


Tadaaammm! Powróciłem. Albo mi się wydaje, albo zaniedbałem ostatnio tego bloga. Ostatnio => przez 4 miesiące. Mógłbym co prawda szukać jakichś wymówek, ale nie o tym miałem pisać. Wiele się przez ten czas wydarzyło i małe podsumowanie huknę może pod koniec roku (o ile po tej notce nie zrobię sobie przerwy na kolejne 4 miechy, ha ha!).

Donaldó Tuskó wpadł dziś na, jak mu się zdaje, genialny pomysł - zniesienie powszechnych wyborów prezydenckich! Pomysł arcyciekawy, biorąc pod uwagę fakt, że i tak nie ma na kogo w tym kraju głosować. Wyobraźmy to sobie - Lud (*) by sobie spoczął, obejrzał na spokojnie niedzielną Familiadę, Jakąś Tam Melodię, urządził na spokojnie grilla, itd. Czyż to nie piękny scenariusz?
To nie wszystko! Potraficie sobie wyobrazić oszczędności Państwa? Ostatnie wybory prezydenckie kosztowały ponad 227 mln złotych, a w komisjach obwodowych zasiadło ok. ćwierć miliona osób. (**) Nie wspomnę o hekto-litro-tera-bajtonach zbędnej makulatury, która, zamiast być teraz przerabiana na srajtaśmę, mogła sobie nadal gdzieś tam rosnąć. Chociaż... może teraz brzmię jak zielony terrorysta; wymażcie ten ostatni argument.

Dość zachwytów, czas ponarzekać. Kpina iście galaktyczna - tak bym to określił. Po to właśnie ktoś obrywał po gnatach przez kilkadziesiąt lat, aby teraz Zenek Mucha mógł w tę niedzielę sobie pójść i zadecydować o losach kraju, wybierając swojego prezydenta. I wielki człon komu do tego, na kogo on zagłosuje i czy w ogóle zagłosuje. To właśnie cały urok demokracji. Pomijając nawet fakt, że cały ten bajzel jest iluzoryczny, bo przeciętny człowiek nie ma pojęcia, skąd się biorą ci kandydaci, kim oni są, czego chcą i czy mają coś w głowie. Przeciętny człowiek ogląda jedynie telewizję i widzi, kto struga z siebie większego durnia. A że dla rolnika głupa struga inteligent, to będzie głosował na "swojego". I vice versa. Niech każdy kto głosował spojrzy w lustro i powie, czy przeczytał chociażby program partii, na którą głosował, czy odbywało się to na zasadzie kolesiostwa i wyboru "mniejszego zła"?

Ja się osobiście przyznaję, że należę do tej ostatniej kategorii. Czas jednak mija, różne rzeczy się dzieją i zastanawiam się, czy to było faktycznie to mniejsze...
Anyway - z niecierpliwością czekam na czasy, kiedy Cyrk przy Wiejskiej zapadnie się pod ziemię, a na jego miejscu wyrośnie nowy, taki z kompetentnymi klaunami. Bo polityka cyrkiem będzie zawsze. Ja jednak klaunów zmieniłbym na błaznów i przywrócił Polsce reprezentatywnego króla. Takiego, który autentycznie byłby charyzmatyczny, mądry i błyskotliwy. Takiego, który miałby częściową władzę wykonawczą. Który pojechałby w dyplomację i wziął się za łby z innymi "królami". Kraj zaczął by przypominać to, czym był dawno temu i czym powinien być. Naród powinien mieć charakter, a póki co, to nie za bardzo wiadomo o co chodzi i każdy sobie rzepkę... z Tuskó na czele.


(*) Specjalnej Troski.
(**) Źródło: http://wiadomosci.polska.pl/

0 komentarze:

Prześlij komentarz