Świetny, obszerny wywiad z Romanem Koseckim. Uśmiałem się sporo, a dowiedziałem jeszcze więcej.
http://sport.onet.pl/pilka-nozna/reprezentacja/ciagle-ostra-kosa,1,3182788,wiadomosc.html
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sport. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sport. Pokaż wszystkie posty
piątek, 5 marca 2010
środa, 16 grudnia 2009
wtorek, 15 grudnia 2009
1 Gołota, 1 Mateja, 1 Najman...

Nie miałem za bardzo czasu i dopiero teraz odniosę się do tego, co wydarzyło się w piątek:
Co to do cholery miało być!? To ja czekam 2 miesiące na walkę, później oglądam parę innych w TV, aby nie przegapić tej najważniejszej, a oni mi dają 44 sekundy zabawy? O kant dupy z takim show!
A tak na poważnie, to jestem pod ogromnym wrażeniem. Szarża Pudzianowskiego wywołała u mnie całkowite zapowietrzenie i ledwo byłem w stanie wydusić z siebie "o kurwa", a było po wszystkim. Oglądałem sporo najróżniejszych walk, ale tak piekielnej siły chyba w życiu nie widziałem. Owszem, w strongmenach Pudzian rzucał jakimś Pałacem Kultury czy innymi Titanicami. Jednak noszenie stali to jedno, a prasowanie nogami stukilogramowego boksera to drugie. Jak istny słoń w składzie porcelany, gdzie Najman okazał się co najwyżej podstawką pod jogurt.
Dziś czytałem, że Dominator miałby walczyć z Fedorem Emelianenką. Ktoś chyba na głowę upadł. Może za jakieś 2 lata, jak wygra jeszcze parę walk i przyswoi nieco techniki, bo chyba każdy przyzna, że to okładanie Najmana po jego upadku dolną częścią dłoni wyglądało co najmniej dziwnie. Fajnie by było mieć gwiazdę, a może nawet mistrza MMA w Polsce, ale droga zapewne długa i bolesna. Prawie jak "spacer farmera".
Komentator też dał czadu:
- Ależ awantura!
- Ale pizdy spadają na głowę Najmana!
Tak trzymać :)
wtorek, 23 czerwca 2009
Sroki, banany i tęczowy misz-masz

"To wygląda jak piżama zrobiona z banana"
Ale jaki porażający efekt! Śmieją się ludzie z nowych koszulek Newcastle United, jakby na prawdę było z czego. No dobra, może są trochę śmieszne... Ok, w sumie komiczne, więc też się ponabijam. Wyglądają, jak dresy wyszczuplające dla matek w ciąży, albo landrynki z podkościelnych kramów na Piotra i Pawła. Przetrawione. Dwa razy.
Spójrzmy na to jednak z drugiej strony - to może być skuteczna broń w walce z przeciwnikiem. Kiedy chłopaki wyjdą w czymś takim na boisko, drużyna przeciwna straci 5 punktów do widoczności (wypala oczy) i 10 do utrzymania równowagi (zwala z nóg). Dla piłkarzy z brakiem odporności na pastele, może zadziałać także Klątwa Popuszczenia, której efektem ubocznym, prócz tymczasowego unieruchomienia, będzie przymus wymiany dolnej części zbroi... znaczy - gaci.
Drużynę Newcastle nazywa się potocznie "Srokami". Powiedzenie: "wypaść sroce spod ogona" nabrało zatem dla mnie nowego znaczenia. A tak na poważnie - wcale takie złe te stroje nie są. W każdym bądź razie widziałem już gorsze. Interia podała też kilka przykładów innych "pamiętnych" trykotów piłkarskich i te faktycznie wyglądają nieco bardziej perwersyjnie.
1. Arsenal Londyn - 1991 r.

2. Manchester United - 1996 r.

3. Wszelakie bluzy bramkarskie meksykanina Jorge Camposa. Jak sam mawiał: "aby rozpraszać napastników".

Tęczowy Ludzik? Newcastle nie ma się co martwić, tego pana jeszcze długo nikt nie pobije...
czwartek, 11 czerwca 2009
Galacticos - Reaktywacja?

Powyżej: Ale to już było...
Miarka się przebrała! Tak zapewne pomyśleli co niektórzy ludzie, z zarządu Realu Madryt. Barcelona zgarnęła w tym roku całą pulę w kraju i Europie, w dodatku ze sporą przewagą i w ładnym stylu. Tego było już chyba za wiele. Realowi sukcesów w lidze oczywiście nie brakuje, ale Ligę Mistrzów wygrali ostatnio 7 lat temu. Przez ten czas nie zdołali nawet dojść do finału, przegrywając mecze, w których byli zdecydowanymi faworytami. Tym razem ma być inaczej.
Jeśli ktoś odrobinkę interesuje się piłką nożną (ja obecnie bardziej z sentymentu), to na pewno pamięta pojęcie "Galaktycznych", które zaczęło funkcjonować dzięki Florentino Perezowi, kiedy ten został prezesem madryckiego klubu. Obiecał wtedy podczas swojej kampanii wyborczej, że sprowadzi z FC Barcelony samego Luisa Figo. Obietnicy dotrzymał. Do klubu zawitali kolejni geniusze futbolu, jak Zinedine Zidane, David Beckham, Ronaldo i Michael Owen. Mimo tego drużyna nie została czołgiem, miażdżącym wszystkich dookoła.
Wydawało by się więc, że w czasach globalnego kryzysu, koncepcja "Galacticos" nie ma żadnego sensu. A tu proszę! F. Perez powrócił na stanowisko prezesa, a na celowniku już namierzeni: Cristiano Ronaldo, Kaka, David Villa, David Silva, Xabi Alonso. Za Ronaldo jest już nawet suma - 96 mln euro! Największy transfer w historii. Czy jakiś zawodnik jest w ogóle wart tyle pieniędzy? Z jednej strony wydaje mi się to głupie, z drugiej, na takim poziomie głupców chyba nie ma i te sumy są przemyślane na późniejszy zysk. Przynajmniej z reklam, bo w kwestii sportowej, to byłbym ostrożny z szacunkami.
A ten pierwszy transfer jest mi nawet na rękę, bo jak lubię Manchester Utd., tak C. Ronaldo i Realu już nie za bardzo. Niech się zejdą, pasują do siebie ;)
czwartek, 28 maja 2009
Visca el Barca!

Przyznam, że wolałem się najpierw wyspać, niż pisać od razu "na żywca" po meczu tych kilka poniższych zdań. I tak, piłkarskie święto osiągnęło swoje apogeum i wybrało swą królową futbolu na następny rok. Zamiast jednak popadać w euforię i zachwycać się od razu Dumą Katalonii, spojrzę na ten mecz nieco chłodniejszym okiem. Po pierwsze - i zapewne się tym niektórym narażę - w tym finale powinna zagrać Chelsea Londyn, zamiast Barcelony. Osobiście, "The Blues" nie należą do moich ulubionych zespołów, wręcz przeciwnie. Nie zmienia to jednak faktu, że wokół tego półfinałowego spotkania coś było nie tak. W poprzednim roku w finale spotkały się właśnie Chelsea i Manchester. Z czterech półfinałowych drużyn, trzy były angielskie. W tym roku było identycznie i chyba pewne wnioski samoistnie się nasuwają, zwłaszcza po okolicznościach, w jakich Barca pokonała Chelsea. A drugi taki sam finał pod rząd byłby zapewne baaaardzo dziwny.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pomimo założenia, że być może kibice na całym świecie zostali oszukani, akurat w tym przypadku wyszło to na dobre widowisku. Bo różnica atrakcyjności tych zespołów, pt. "grajmy w piłkę i strzelajmy gole" (Barcelona) i "nie pozwalajmy im grać w piłkę, a z przodu coś się pewnie strzeli" (Chelsea), jest chyba oczywista. Jedyne co mnie wczoraj zaskoczyło, to bezradność Czerwonych Diabłów. W pewnym momencie wyglądało to tak, jakby piłkarze w białych koszulkach tak naprawdę nie grali, tylko patrzyli z perspektywy "głupiego jasia" na kolejne "Ole!" w wykonaniu Barcy. Czegoś takiego bym się po nich nie spodziewał.
Nie będę się bawił w szczegółowe analizy. Potrójna korona w tym roku, Guardiola piątym piłkarzem, który sięgnął po to trofeum jako gracz i jako trener, dedykacja zwycięstwa dla Maldiniego, bramka główką Messiego, symbolicznie przypominająca trafienie ręką Maradony z Anglią, itd. Wszystkie te "smaczki" mówią o tym meczu wszystko. Obydwa te zespoły bardzo też lubię i cieszę się, że mogły się zmierzyć na najwyższym szczeblu piłkarskiej drabiny. A za tę finezję i radość z gry przez cały sezon, puchar należał się tylko jednej drużynie. I ona po niego sięgnęła.
(źródło zdjęcia: Interia.pl)
czwartek, 21 maja 2009
Skończ waść...

Są ludzie wielcy po śmierci, a są tacy, którzy są już wielkimi za życia. Jest też kategoria ludzi, którzy są, lub byli wielcy w jakiejś konkretnej dziedzinie. Wydaje im się przez to, że gdzie by nogi nie postawili, tam wyrośnie złoty kwiat. No cóż - wydaje im się.
Od pewnego czasu, do tych ludzi zdecydowanie zaliczam pana na zdjęciu powyżej. Bohater rozpamiętywanego od 35. lat meczu na Wembley. Rozumiem to, że swoje zdanie mieć należy. Mamy wolny kraj, więc każdy może psioczyć na co mu się tylko żywnie podoba. Jest tylko jedno "ale". Jeśli mamy zamiar równać z błotem każdego dookoła, wytykać błędy, wyzywać, sprowadzać do poziomu dna absolutnego i we wszystkim widzieć zło, to lepiej, żebyśmy byli wzorem mądrości i inteligencji, popartej ogromnym doświadczeniem. Bo jeśli nie będziemy, to staniemy się jeszcze gorsi od tych, kogo opluwamy.
Od paru lat już czytam wypowiedzi pana Jana Tomaszewskiego i zastanawiam się, czy jest w tym kraju mniej znerwicowany człowiek. Żółć, jaka wylewa się z niego przy każdej okazji, jest książkowym przykładem atrybutu zakompleksionego, zawistnego, małego polaczka, który sam nie potrafi ustać prosto, a z poziomu mułu rzuca zlepione pośpiesznie kałowe kulki. Oczywiście czasami uda mu się trafić w sedno rzeczy, z tym, że to i tak niewiele w całym spektrum zmienia.
Dzisiejszy artykuł na Interii pt. "Platini, odbierz Polsce Euro!" po raz kolejny potwierdza moje przypuszczenia, że kogoś chyba bardzo boli to, że zarobią inni. Cytuję:
"- Mistrzostwa Europy w Polsce? To tak jakby urządzać wesele w burdelu" i "- Jeśli w czasie przygotowań do turnieju korupcja będzie zamiatana pod dywan, to ja mam gdzieś takie mistrzostwa. Dlatego będę apelował do Michela Platiniego o to, żeby odebrał Polsce Euro 2012".
Korupcja jest niemal w każdym kraju mniej, lub bardziej widoczna. Euro natomiast, to nie tylko sprawa piłkarzy. To też sprawa milionów ludzi, dla których to historyczne zdarzenie i coś, na co czekali od dawna. Gdyby było inaczej, to takie imprezy można by urządzać w może kilku krajach świata. Takie gadanie jest już nawet nie żałosne, ale śmieszne. Załóżmy, że Platini mówi "Ok, masz rację Jasiu, zrobimy Euro gdzie indziej". Ciekaw jestem, komu wtedy wygrażałby "JasiÓ". Zapewne całej Polsce, z której zostałby deportowany w trybie natychmiastowym, aby uniknąć linczu. Nie wiem, ale tylko przypuszczam. Proponuję zatem wyluzować nieco i poczekać do tych Mistrzostw. Na pewno jakaś telewizja zaprosi na analizy meczowe. A jeszcze jak trafimy na Anglików! No, to będzie kolejna piękna retrospekcja '74. "FAKT" może poprosi o wywiad i będzie wielkie halo, bo Beenhakker zły, bo Boruc niedobry, bo polak powinien być trenerem, bo sędzia nie odgwizdał spalonego, bo duńczyk biegał z koszulką na wierzchu, bo ptaki srają na parkingu, bo barszcz czerwony był bardziej bordowszy, bo... Wstydu oszczędź.
środa, 13 maja 2009
UEFA kalosz?

To będzie bajka o tym, jak to Smok Wawelski na hałdzie koksu zasiadł i rzewnie zapłakał.
Ktoś musiał odpaść, tak to już w życiu jest. Mowa oczywiście o naszych miastach na Euro 2012. Przyznam jednak, że nie spodziewałem się porażki Krakowa. Chciałbym zobaczyć jakiś raport, czym głównie kierowała się UEFA przy wyborze. Tak z czystej ciekawości, nie doszukuje się politycznego "kolesiostwa". Z jednej strony pewniakami wydawały się być Gdańsk, Chorzów i właśnie Kraków, a z drugiej strony wizja naszych zachodnich, rozwijających się miast - Poznania i Wrocławia - była również ciekawą alternatywą. Warszawy tutaj nie wspomnę w ogóle, bo to stolica i od początku było wiadomo, że Euro tam będzie. Co zresztą niejednokrotnie potwierdzał Platini.
Teraz przez tydzień będą się pojawiać krzykliwe artykuły, gdzie każdy będzie szukał winnych. Coś mi się wydaje, że Ruch Autonomii Śląska zyska też paru nowych zwolenników. No bo jak tak było można pominąć dotychczasowy Stadion Narodowy? Patrząc tylko pod kątem stadionu i sentymentów, Chorzów miał dla mnie właśnie najmniejsze szanse. Stadion Śląski ma fatalny układ trybun i jest po prostu brzydki. I zadaszenie wcale nie doda mu +10 punktów do piękna. Gdybym miał porównywać do wybranej czwórki, porównałbym go ze stadionem w Poznaniu. Tamten jest może nieco skromniejszy, ale przynajmniej używany na co dzień.
Inna sprawa jest z Krakowem. Zawaliła chyba infrastruktura i położenie stadionu Wisły. Zresztą sam obiekt też w projektach nie zachwyca. Gdyby zdecydowano się wybudować nowy, na spółkę Wisły z Cracovią, porzucając na chwilę próżność (przykład włoskiego San Siro pokazuje, że dwaj odwieczni rywale mogą grać w tym samym miejscu), pewnie coś by z tego było. A tak padło na Wrocław, który będzie miał zapewne wszystko "cacy, niuśkie, nie śmigane".
Gdańsk pomijam w porównaniach, bo jego wybór był dla mnie tak samo pewny, jak Warszawy. Raz, że miejsce ładne, dwa, że to miasto Tuska (wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać ;), a trzy - Baltic Arena! Trzeba przyznać, że projekt robi wrażenie. Wydaje mi się nawet, że "Bursztynek" będzie jednym z najładniejszych stadionów świata, no ale zobaczymy.
Pomijając już wspomniany fakt, że zdziwiłem się brakiem dawnej stolicy na Turnieju (sentymenty, nic więcej), uważam ten wybór za bardzo słuszny. Myślę też, że jakoś damy radę z całym tym przedsięwzięciem. Jedyne o co się martwię, to o drogi i... Ukrainę.
P.S.
Pominąłem też wszelakie dywagacje na temat stanu parkingów, hoteli, zaopatrzenia, komunikacji, atrakcji turystycznych, itd., gdyż:
- nie śledzę takich informacji zbyt dokładnie,
- uważam, że w większości przypadków, stoją na tym samym (ujdzie w tłumie, ale się polepszy) poziomie wszędzie.
niedziela, 10 maja 2009
Dobry olej - olej system

Oj, nadal bez punktów nasz rodzynek w Formule 1. Szansa była, ale jak na złość, trzeba będzie jeszcze poczekać. Kątem oka śledzę, cóż się tam dzieje w tym najdroższym sporcie świata. Tak jak i pewnie większość polaków "znawców", którzy do czasu pojawienia się Roberta Kubicy nie wiedzieli o tym sporcie nic. Ja nie wiedziałem. I nadal niewiele wiem. Ale zawsze jakoś to miło, że to "nasz" kierowca, z polskiej ziemi. Bo kogóż by obchodziło, że tak naprawdę tylko dzięki włochom mógł się wybić i jego talent mógł być zauważony? Kogóż obchodzi to, że zanim został sławny, każdy go w Polsce olewał? No właśnie. Teraz każdemu "należą się" jego zwycięstwa i sukcesy.
Szczerze faceta podziwiam. Za to, jak go potraktowano, nie zdziwiłbym się wcale, gdyby jeździł pod flagą Włoch. I nie miałbym mu tego za złe. Mimo tego, cały czas podkreśla, że jest polakiem i to jest jego ojczyzna i dom. Nie mądrzy się, nie szpanuje, trzyma się z dala od natrętów medialnych i wyraźnie się denerwuje, jak zadaje mu się te same durne pytania za każdym razem. Świetna osobowość.
Ten sezon jest zadziwiający. Debiutancki zespół z wyścigu na wyścig zgarnia niemal całą pulę punktową, a grube ryby nie mogą wyjść z dołka, w jakim się niespodziewanie znalazły. Wreszcie coś zaczęło się dziać. Objawia się to też niestety na forach wszelakich portali informacyjnych, gdzie wyjący z żalu i zawiści, dzielni nasi krajanie, mieszają człowieka z błotem. Dobrze, że Małysz i Kubica zaczynają sezony na zmianę, bo nie wiedzieliby, na kim się bardziej skupić. I jeszcze ten niemiec, Heidfeld, dojechał do mety wcześniej...
Nie lubimy być realistami.

(Sonda - źródło: Onet.pl)
Subskrybuj:
Posty (Atom)