niedziela, 22 listopada 2009

Panie Ciemności, czemuś mnie opuścił?


Za miesiąc będę się z tego wpisu śmiał i pewnie go usunę. No nic. Piszę, zanim się rozmyślę.

Mówi się, że trzeba być otwartym na nowe rzeczy. Wszechstronność i elastyczność umysłu sobie zawsze ceniłem, a szerokie horyzonty muzyczne... Dobra, tyle tematem wstępu.

Przeglądając sobie pewne mrokiem spowite czeluście sieci, natrafiłem całkiem przypadkiem na wzmiankę o jakimś zespole z gatunku - uwaga - Rap Metal. Uśmiechnąłem się i popełzałem w dalsze odmęty smrodu i zgnilizny, kręcąc głową z niedowierzaniem, czego to ludzie nie wymyślą.
Nie wiem, czy wpływ na to miało zżeranie pizzowego placka i chlanie kawy o wpół do trzeciej w nocy, ale ciekawość okazała się ode mnie silniejsza (moja wado-zaleta wrodzona) i postanowiłem, że sobie swe od kilku tygodni zespawane horyzonty poszerzę. No bo niby że jak? Rap z metalem? Myślę - koleś będzie rapował growlem (he he), to się nakryję nogami. Może wcześniej iść po jakiś tramal?

Sama nazwa zespołu nie brzmiała zbyt obiecująco. Hollywood Undead. Że Jackson skomercjalizował zastępy zombiaków, to wiedziałem, ale teraz na nich łapska kładzie Bulwar Zachodzącego Słońca? Z pewną obawą wystukałem tenże hamerykański twór na Jutubie. Nie da się zaprzeczyć, że to co zobaczyłem, nieco mnie zmroziło. Dziwne, całkiem zresztą fajne maski, machanie rękami, coś tam o cięciu się, wytatuowane chudzielce, apaszki, coś o cyckach, cipkach, piciu, machaniu wacławami... Co ja tu robię? Ci, którzy zauważyli już poniżej, że otagowałem to jako "Polecam" zapewne domyślają się, co było dalej.

Tak, pozostawiłem na chwilę uprzedzenia na boku, wdziałem maskę wespół z wyżej wymienionymi panami i postanowiłem się w to trochę pobawić. I teraz właśnie następuje przełom... Podobało mi się.

Słyszałem już gdzieś coś podobnego wcześniej. Cypress Hill? Nie no, profanacja - zbyt cukierkowe, co ja gadam. Linkin Park? Nie do końca. Bardziej LP z Eminemem na wokalu, zamiast Chestera. Slim Shady ma bowiem w swoim repertuarze kilka utworów w podobnym klimacie. A że go lubię i kiedyś zasłuchiwałem się także w Linkinach, całość przypadła mi nawet do gustu. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jakieś 10 lat temu Hollywood Undead byłoby pewnie moim ulubionym zespołem, ha ha! Brzmią dla mnie świeżo i ciężko mi tę muzykę do czegoś porównać. Zapewne też każdy, kto to przeczyta, już o nich wcześniej słyszał. Wybaczcie zatem, żem zaciemnion w takich sprawach, ale MTV i inne tego typu dziwadła oglądałem ostatnio jakieś 5 lat temu.

Teraz tytuł tego wpisu nabiera głębszego znaczenia. I być może pierwsze zdanie jakie napisałem znajdzie odzwierciedlenie w rzeczywistości. Trudno, u ha ha - powiedział wiszący na suficie nietoperz, obsrywając sobie głowę - takie życie.

Aha, bym zapomniał. Natknąłem się na pewien komentarz, w którym ktoś tam określił HU jako Metallicę dzisiejszych czasów. Pozwolę sobie ustosunkować się do tego pod tym linkiem.

A teraz idę się pociąć ;)


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

boże :< co Ty masz w ogóle za szablon? jakieś RÓŻOWE tło? (musiałam:x)

Ramaah pisze...

Pasuje mi do dywanu i zasłon, hahaha... =D

Prześlij komentarz