niedziela, 17 maja 2009

Eurocrap 2009


Balladami Europy nie zawojujemy. Raz udało się Edytce zająć trzecie miejsce i to byłoby na tyle. Nie rozumiem ludzi, którzy wybierają u nas przedstawicieli na ten pseudo konkurs. Skoro nie liczy się tam ani talent, ani głos, tylko dobre show, to proponuję wysłać kogoś, kto pokręci gołym cyckiem na wszystkie strony, krzyknie parę wpadających w ucho sloganów "hop, siup, bawmy się" i po problemie. Czy aby na pewno? No nie do końca. Niektóre kraje nigdy nie wygrają, bo sąsiedzi za nimi nie przepadają. Albo nie mają sąsiadów, jak Islandia np. I tak oto z założenia prestiżowy konkurs staje się niczym więcej, jak ograną do bólu, żenującą, cukierkową komerchą, poziomem odstająca jedynie od wszelakich "jukendensów, śpiewających na lodzie". Co do tych, może bym się tak nie czepiał, gdyby nie jedno słowo z nimi powiązane - Gwiazdy. Słowo to tak bardzo się zdewaluowało, że teraz gwiazdą może być każdy, kogo ryj był chociaż epizodem w drugorzędnej polskiej "superprodukcji". Co ciekawe, wygraliśmy Eurowizję taneczną w 2008 r. Cieszę się zatem i ubolewam jednocześnie nad poziomem innych uczestników z Europy.

A wracając do wątku głównego, powiem szczerze, co o tym myślę. Dobra robota. Co prawda nie mamy szans na wygranie, ale piosenki są ładnie zaśpiewane, choreografia też niczego sobie. Lidzia głosik ma całkiem niezły, w tamtym roku Isis też całkiem nieźle wypadła, wszystko przypomina właśnie to, co powinno - piosenkę. To nie w nas tkwi problem, ale w formule tego europejskiego festiwalu kiczu. Dotyczy to też innych krajów, które pozostały przy chęci pokazania piosenki, a nie show. I to całkiem obiektywna opinia, brak mi uczuć do odczuwania tutaj jakiejkolwiek dumy narodowej. Czy ktoś w ogóle wybił się na tyle ze zwycięzców, aby mówiło się o nich więcej, niż w kontekście Eurowizji? Przypominam sobie tylko fiński Lordi, który potrafił wywrócić do góry nogami chociaż na chwilę ten blichtr. Za to kocham finów. Co poza tym? G**no. Crap. Shit. Gwiazdki jednej piosenki. I choć piosenkę wykonał całkiem niezłą i skoczną (a jakże), nie wróżę panu Rybakowi większej sławy w świecie. Ciekawe, co będzie za rok.

0 komentarze:

Prześlij komentarz