środa, 6 maja 2009
Monthy Python motoryzacji...
Dawno, dawno temu, ktoś wpadł na pomysł, aby stworzyć wehikuł czasu. Dzień później wymyślił więc bicykl. Od tamtej pory nic już nie było takie samo.
Co prawda nikomu nie udało się na tym złamać czasoprzestrzeni, za to połamane nosy zdawały się być na porządku dziennym. Próbując zgłębić tajniki tego wynalazku, doszedłem do jednego racjonalnego wniosku. Otóż: koło było takie duże, aby ludzkie nogi mogły wygodnie dosięgnąć pedałów, znajdujących się pośrodku karuzeli (tego irytującego łańcucha wciągającego sznurówki jeszcze nie wynaleziono). No dobra, to się jeszcze trzyma kupy. Ale czy ktoś pomyślał o wsiadaniu na i zsiadaniu z tego bolidu? Generalnie, problem polega na tym, że nie wszyscy ludzie są cyrkowcami. Natura bowiem tak przewrotnie nas stworzyła, że nie każdy potrafi dosiąść dwumetrowe koło i się przy tym nie zabić. Nie wspominając o przejechaniu nim po brukowanej, XIX-wiecznej drodze. Często mokrej. Bardzo ciekawie musiało też wyglądać gwałtowne hamowanie, albo wjechanie w dziurę. Miało to też swoje niezaprzeczalne plusy – lecąc z takiej wysokości, miało się czas nacieszyć krajobrazem, a urywki z całego życia zdążyły się wyświetlić przed oczami jakieś 3 razy. Zresztą – jeśli już Johnny Knoxville umieścił numer z jazdą na bicyklu w Jackass, to coś musi być na rzeczy.
Angielski humor bywa czasem trudny do zrozumienia. Dzieje się tak dlatego, że czasem trudno odróżnić go od powagi. Do dziś zatem nie wiemy, czy James Starley wymyślił bicykl na trzeźwo, czy to tylko kolejny wyrafinowany żart.
;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz