niedziela, 28 czerwca 2009

System of a Down - Chop Suey!


Pierwszy mały jubileusz blogowy - wpis nr 50. Wypadł akurat na niedzielę, czyli z założenia dzień Kącika Muzycznych Sentymentów. Dobrze się zatem składa, bo dziś będzie notka o zespole dla mnie szczególnym.

System of a Down jest dla mnie tym, czym ogień był dla ludzkości - od tego wszystko zaczęło się na poważnie. Szóstego dnia stworzenia, kiedy płyta "Toxicity" ulepiona została z gliny, o muzyce metalowej wiedziałem tylko tyle, że jest dziełem Pana Ciemności, brzmi jak sałatka z jajkiem i groszkiem po zakrapianej imprezie (bluuarggghh...) i nie wolno się do niej zbliżać. O jakże zbłądzonym był, Lordzie Destrukcji Śmietankowej, Inkarnacjo Pluszowego Jelita Grubego...

Fenomen tego zespołu polega chyba na tym, że potrafi nieść swoją muzyką pewien wyjątkowy przekaz, oscylując wokół metalu, a jednocześnie trafić w ucho muzycznego laika. Zresztą, sami określali* swą muzykę nie jako metal, a... soil - coś nowego. Powiedzenie "wyjątkowy przekaz" na pewno nie jest przesadzone. Utwory SoaD przepełnione są bowiem ukrytymi aluzjami, alegoriami, grą słówek, filozofią i podtekstami. Tego nie uświadczy się u pierwszych lepszych grajków. Albumem "Toxicity" wybili się na sam szczyt (pogo pogo pogo...!), co obrazuje całkiem wymownie pozycja w ścisłej czołówce najczęściej słuchanych zespołów na portalu Lasf.fm.

A jeśli chodzi o mnie - tak jak wspomniałem, od tego się zaczęło. Większość swą przygodę z cięższą muzyką zaczyna od takich firm, jak: Metallica, Iron Maiden, KAT (w Polsce). Mnie się poszło z innego przystanku i droga jest wciąż przyjemna. System of a Down, mimo, że już rzadziej przeze mnie słuchany, ma pewne miejsce wśród pierwszej trójki, którą darzę największym sentymentem. Amen... [wzdycha]

* W czasie przeszłym, bo, póki co, zespół jest w rozsypce. Kwestia wspólnego grania w przyszłości pozostaje jednak otwarta, a czas pokaże, czy coś z tego wyjdzie.




PS
Zaczynając tworzyć tego bloga dwa miesiące temu, myślałem, że wymięknę po tygodniu, może dwóch. Heh, jakoś nawet zleciało...

0 komentarze:

Prześlij komentarz